niedziela, 16 grudnia 2012

Zabawny Konkurs z Prymatem



Pierwszy konkurs na moim blogu zorganizowałam wspólnie z firmą PRYMAT.

Lubicie się śmiać? 
 Jeżeli tak to bardzo dobrze bo konkurs będzie bardzo zabawny :)

ale zacznę od nagród :)

w konkursie nagrodzę 3 osoby

za 1 miejsce - 1000 punktów na DoradcaSmaku.pl do wymiany na nagrody
 jeśli użytkownik doda minimum 1 przepis w serwisie Doradcysmaku.pl

za 2 miejsce - 900  punktów na DoradcaSmaku.pl do wymiany na nagrody
jeśli użytkownik doda minimum 1 przepis w serwisie Doradcysmaku.pl

za 3 miejsce - 800  punktów na DoradcaSmaku.pl do wymiany na nagrody
 jeśli użytkownik doda minimum 1 przepis w serwisie Doradcysmaku.pl

Nagrody na jakie można wymieniać punkty w serwisie są naprawdę
wspaniałe,m.in.sprzęt BOSCH,nagrody firmowe,czy przyprawy PRYMAT

Nagrody można zobaczyć TUTAJ
Ja już się zalogowałam na Doradcy Smaku,a Wy?

a teraz zadanie konkursowe.

W komentarzu pod tym postem napiszcie mi dowcip....ale nie taki zwykły,musi być związany z tematem kulinarnym lub świątecznym do wyboru ew.Waszą zabawną historię związaną z przygotowaniem potraw na święta.

konkurs trwa od dziś - 16 grudnia do 26 grudnia,
po świętach wybiorę 3 komentarze które najbardziej mnie rozśmieszą a firma PRYMAT przyzna tym osobom punkty na ich koncie na Doradcysmaku.pl
nie zapomnijcie aby w komentarzu zostawić do siebie adres mailowy.

Jedna osoba może zostawić tylko 1 komentarz z jednym dowcipem lub historią

27 grudnia wybiorę zwycięzców i powiadomię ich o tym fakcie mailowo
oraz na moim blogu odpowiednią notką :)


Logo firmy pochodzi ze strony www.prymat.pl

Konkurs przedłużam do dnia 2.01.2013
3.01.2013 ogłoszenie wyników

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Musze poszukać czegoś śmiesznego, a czy na doradcy smaku można dodawać przepisy ze swojego bloga?

Olcia pisze...

Melania W myślę ze tak,ważne aby przepis i zdjęcia były Twoje a nie czyjes, w łatwy sposob można uzbierać sporą ilość pkt i wymienić na super nagrody.więc zachęcam do udziału

Aneta76 pisze...

Mama przygotowuje w kuchni potrawy wigilijne i nagle słyszy jak Jasiu woła:
- Mamo - choinka się pali!
- Tyle razy Ci Jasiu mówiłam - nie mówi się pali, tylko świeci!

Za chwilkę Jasiu woła:
- Mamo, mamo - firanki się świecą!

Elficzna pisze...

O ja chętnie wezmę udział! :)
Znam pewien kawał aczkolwiek pewnie nie spodoba sie panom hih (mojemu facetowi sie nie spodobał) ale zaryzykuję ;p

Tak więc żona z mężem wybrali się do restauracji, ale niestety po drodze zdążyli się pokłócić.
Wchodzą oboje do restauracji nie odzywając się do siebie i przeglądają kartę dań. Podchodzi kelner aby zabrać zamówienie:
Kelner: Co dla Pani podać?
Żona: poproszę może rybę..
Kelner: a warzywo...?
A żona patrzy obrażona na męża i mówi:
Warzywo zamawia to samo co ja...

:)
Mój adres:
elficzna@interia.pl
http://elficzna.blogspot.com/
nick na DoradcySmaku: elficzna

A przy okazji życzę Tobie Wesołych Świąt :*

Anonimowy pisze...

Witaj!
Ja również z przyjemnością wezmę udział w Twoim konkursie i podzielę się z Tobą dowcipem, który opowiedział mi mój małżonek podczas obiadu.

W restauracji siedzi Francuz z pewną kobietą. Z powodu nieznajomości języka ona prosi go, żeby wybrał dla niej jakieś dobre danie. Ten patrzy szybko w menu i zamawia danie o egzotycznej i długiej nazwie „Argadon de markiz alojet”. Po dłuższej chwili kelner przynosi danie do stołu. Madame zaczyna jeść i pyta:
- Znakomite, ale można wiedzieć z czego jest to danie?
- Jakby to wytłumaczyć... Wie pani co to jest krowa?
- Oczywiście, że wiem!
- I pewnie wie pani co to jest byk?
- No tak tak, wiem.
- To pani teraz właśnie je tę różnicę.

Pozdrawiam Cie serdecznie i życzę wesołych świąt spędzonych w miłej, rodzinnej atmosferze oraz szczęśliwego Nowego Roku.

Na DS mam nick -Natka-
sheyla888@op.pl

Pozdrawiam serdecznie
Renata D.

Unknown pisze...

Droga Matulu, Drogi Tatku!

Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i mój Zdzisiek też zdrowi. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca.

Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie Heńkowi i Stafanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić ( można się przyzwyczaić ) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować. Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła woda. Zawsze i o każdy porze!

Powiedzcie mojemu Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne, nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść, cinko... Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku! Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy przezywajo mnie od tego Bochenek...) Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje jak dle dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie tkną... Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze. Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie potrafi. Bić się też nie...

Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo. Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 72 kg...bo trochę mi się łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło..

A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie wiem za co... Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych dubeltówek. Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie ślepy trafia bez celowania!

Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada, wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić. Na raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka. Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam już święty spokój. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.

Całuję Was wszystkich mocno (a szczególnie mojego Zdziśka)
Wasza córka Marysia
Miłego czytania ;)
nutinka112@gmail.com

Aneta76 pisze...

Zapomniałam podać - mój e-mail: aneta.majchrzak@wp.pl

Unknown pisze...

W tym roku Wigilia odbywała się u moich rodziców, ale przygotowanie potraw podzieliliśmy między wszystkich uczestników, mi przypadło przygotowanie ryby i uszek do barszczu. Mój 7 -letni synek dzielnie mi pomagał i cały czas dopytywał się czy napewno trzeba wszystkie potrawy zjeść podczas Wigilii i dlaczego my tylko dwie potrawy przygotowujemy...a kto przygotuje resztę? A co się stanie gdy nie da rady zjeść wszystkiego...? Odpowiedziałam mu,że napewno uda mu sie chociaż spróbować każdej z potraw, a on na to bardzo zdziwiony odkrzyknął: " Mamo ale jaki ja musiałbym mieć duży brzuszek żeby zmieścić 112 potraw!" Okazało się że moja starsza córka zrobiła sobie z brata żart, wiedząc, że dopiero po wieczerzy odpakowywane są prezenty, powiedziała, że bedzie musiał zjeść 112 potraw. A mój mały niejadek bardzo marzył o zestawie klocków lego, ale z jedzeniem to u niego ciężko. Nie uwieżycie jaką ulgę zobaczyłam w jego oczach gdy powiedziałam, że to TYLKO 12 potraw. WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Unknown pisze...

A zapomniałam mój nik na Doradcy Smaku to renata1.
A mail to: rene76@onet.eu

Agata pisze...

Witaj :) fajny konkurs!
Moja propozycja dotyczmy metod rozprawiania się z karpiem :)

1. Bicie na chama:

- młotek: walnąć z całej siły między oczy lub w okolice oczu (uważać na palce)
- tasak: obciąć głowę (uważać na dłoń)
Skutki uboczne: gwarantowane wyrzuty sumienia i mdłości. Nasze kalectwo i śmierć karpia równie prawdopodobne

2. Bicie "na tchórza" - unikanie walki:

- do wanny z karpiem wrzuca się włączoną suszarkę do włosów
Skutki uboczne: wymiana korków, zakup nowej suszarki

3. Bicie psychologiczne:

- podchodzi się do wanny, w której beztrosko pływa karp i znienacka pokazuje mu się kalendarz z zakreśloną czerwonym pisakiem datą 24 grudnia (na 99,9% karp umrze na zawał)
Skutki uboczne: a co będzie, jak trafisz na ten 0,01%?

4. gry wojenne:

- do wanny wrzucasz petardę
Skutki uboczne: odpada patroszenie, lecz dochodzi malowanie ścian i sufitu

5. Bicie damskie:

- wyciągasz korek z wanny i wychodzisz na papierosa i serial brazylijski
Skutki uboczne: możesz zachorować na raka (palenie szkodzi)

6. Bicie niesportowe:

- idąc do domu z karpiem udajesz, że niechcący wypada ci siatka pod nadjeżdżający autobus
Skutki uboczne: czasem kierowca autobusu chcąc uniknąć kolizji z siatką, w której może przecież być mina przeciwpancerna, przejeżdża nie tego co trzeba

7. Bicie koleżeńskie:

- wypijasz z karpiem flaszkę i tłumaczysz mu, że on nie ma już po co żyć, bo jego dziewczyna zdradza go z innym w sąsiedniej centrali rybnej; karp umiera z żalu lub przepicia
Skutki uboczne: chora wątroba, wyrzuty sumienia, a jak karp wie coś o twojej żonie?

Mój mail a.zakowska@wp.pl

Pozdrawiam! :)

1 pisze...

Żona wysyła męża - programistę do sklepu:
- Kup parówki, jak będą jajka, to kup 10.
Mąż w sklepie:
- Są jajka?
- Tak.
- To poproszę 10 parówek.

:)

mój mail to: patkaa3@onet.pl

Pozdrawam! ;)

Anonimowy pisze...

Dzień dobry:) Z chęcią wezmę udział w Pani konkursie!
Oto i moje zgłoszenie:

Chłop złowił złotą rybkę przed Wigilią.
"Wypuść mnie, a spełnię twoje trzy zyczenia!" - mówi rybka.
"Chcę mercedesa!" - odpowiada facet.
"Za gotowke czy na raty?" - pyta pewna siebie rybka.
"Na masełki czy na oleju?" - pyta z sarkazmem facet.

wpkt@poczta.onet.pl Wesołych Świąt (a raczej ich końcówki)!

Unknown pisze...

Pani na poczcie zobaczyła jak Jasiu wrzucał list bez znaczka do Św. Mikołaja.
Jako, że list bez znaczka nie miał szansy dojść nigdzie, więc z koleżankami stwierdziły, że przeczytają.
Jak postanowiły tak zrobiły, no i czytają:
Drogi Święty Mikołaju.
Piszę do Ciebie ten list, ale pewnie i tak nie dojdzie, bo nie stać mnie nawet na znaczek. Pochodzę z bardzo biednej rodziny i nie stać nas nawet na jedzenie. Ale zawsze marzyłem Św. Mikołaju, żeby dostać pod choinkę narty, łyżwy i kombinezon narciarski, i piszę ten list bo może tym razem stanie się cud i spełnią się moje marzenia.
Panie z poczty przeczytały, wzruszyły się losem Jasia, i postanowiły zrobić mu niespodziankę, i kupić mu prezenty pod choinkę. Jak postanowiły, tak zrobiły. Uzbierały trochę pieniędzy i kupiły Jasiowi narty i łyżwy, ale brakło im pieniędzy na kombinezon narciarski. Trudno, wysłały Jasiowi taki prezent jaki miały. Za jakiś czas ta sama pani z poczty patrzy a Jasiu znowu idzie z listem bez znaczka, do Św. Mikołaja, więc znowu wzięła list i z koleżankami czyta:
"Drogi Święty Mikołaju.
Dziękuję Ci bardzo za wspaniałe prezenty. Dziękuję za narty, łyżwy i ten kombinezon, którego nie dostałem, ale który na pewno wysłałeś. Nie przejmuj się Św. Mikołaju, to nie Twoja wina. Ja wiem, po prostu te baby z poczty go wzięły...".
babeczka.blog@wp.pl

Anonimowy pisze...

Nastolatka spotyka przyjaciółkę i pyta ją:
- Od kogo masz te włoskie kozaczki?
- Od świętego Mikołaja.
- A ten turecki kożuszek?
- Od świętego Mikołaja.
- A tę czapkę z lisa?
- Od świętego Mikołaja.
- Pewnie ten dzieciak w wózku to też od świętego Mikołaja?
- Nie. Bocian mi go przyniósł.


mw007@o2.pl
Pozdrawiam :)

Aneta J pisze...

Kiedy byłam mała tata pod nieobecność mamy bardzo chciał przygotować coś słodkiego na Święta. Postanowił sam zrobić rogaliki z bakaliami. By sobie ułatwić do zrobienia rozczynu postanowił użyć shakera. Włożył do niego potrzebne składniki i zaczął nim mocno wstrząsać by je wymieszać. Nagle zadzwonił telefon. Tata poszedł go odebrać, a ja za nim. Po chwili usłyszeliśmy huk. Okazało się, że rozczyn szybko urósł i rozsadził shaker. Pozostało nam sprzątnie całej kuchni, a z rogalików "nici".

Aneta J pisze...

Mój nick na Doradcy: koteczek22 atena20@poczta.onet.pl

Anonimowy pisze...

Stary, dobry...

'Przychodzi Magda Gessler pod budkę z lodami i się pyta ''- Te lody są świeże czy mrożone?'' :)

bartek@dodaforum.pl

Magda pisze...

Środek grudnia. Od dwóch miesięcy Norwegia ma w Stanach swojego nowego ambasadora. W jego biurze właśnie dzwoni telefon.
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, Panie Smith: nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy. Następnego dnia dziennikarz z New York Timesa dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę. Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu.
Dwa dni później The NewYork Times publikuje:

Co ambasadorowie chcieliby na gwiazdkę:
Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie.
Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio-zachodnich stosunków.
Szwedzki ambasador życzy sobie aby zniknął problem głodu trzeciego świata.
Norweski ambasador chce koszyk owoców.

Pozdrawiam :)
Silver Teaspoon
mhadrys@o2.pl